Nasza wspólna przygoda z psami rasowymi zaczęła się w 1994 r. Wraz ze znajomą i jej chorym psem pojechałam do lecznicy dla zwierząt. Znajdował się tam również sklepik min. z akcesoriami dla zwierząt, książkami o
zwierzętach…. W pewnym momencie „uśmiechnęło się” do mnie zdjęcie, na jednej z okładek – a mianowicie zdjęcie Polskiego Owczarka Nizinnego (PON). Uczucie jakie doznałam w tamtej chwili, jest ciężko do opisania. Natychmiast od sprzedawcy sklepiku wyciągnęłam namiary na hodowlę PONa. Po jakimś czasie skontaktowałam się z hodowczynią, już niestety nieżyjącą Anną Zakrzewską – hodowla Bałtycka Rapsodia FCI. Odwiedziłam ją w domu/hodowli w Gdańsku. Dużo się dowiedziałam o charakterze, wymaganiach, wadach i zaletach… PONa. Ania skontaktowała mnie z inną hodowczynią, z Panią Danutą Hryniewicz z Łeby – hodowla Kordegarda. Okazało się, że Ani Zakrzewskiej pies/reproduktor – ŁOPUCH Bałtycka Rapsodia FCI, był ojcem miotu, który obecnie miała na sprzedaż. Suma sumarum pojechałam wraz z synem Sebastianem, po pierwszego naszego PONa – MAKSa. W tym czasie mój mąż Artur był na „wyjeździe” i nie wiedział, że mamy nowego członka rodziny. Było to lato i w weekendy jeździliśmy na działkę. Któregoś razu po powrocie z działki do domu, otwieram drzwi, a tam mąż czeka na nas z wielką miną zastanawiającego się – jaki to pies zamieszkał w domu? – bo zauważył miseczki stojące w kuchni.
I tak się zaczęło.